Antoni Macierewicz przedstawił kolejny dowód na zamach w Smoleńsku, o którym od samego początku miała wiedzieć polska prokuratura. Macierewicz i jego zespół geniuszy dorwali się do ekspertyzy, którą latem 2010 roku prowadząca śledztwo prokuratura wojskowa zamówiła w specjalizującej się w interpretacji zdjęć satelitarnych amerykańskiej firmie. Po analizie wykonanych przez satelitę fotografii miejsca katastrofy specjaliści z USA opatrzyli zdjęcia komentarzem "miejsca prawdopodobnych wybuchów", a komisja ministra Jerzego Millera dopisała do opisu "prawdopodobne strefy pożarów". Łebski poseł PiS chciał być bardzo sprytny i pominął w swoich rozważaniach fakt, że spadający Tupolew eksplodował po zderzeniu z ziemią tworząc w tym miejscu kilka ognisk pożarów i orzekł, że wykryte przez niego fałszerstwo stanowi wystarczającą przesłankę do skierowania zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa polegającemu na sfałszowaniu amerykańskiej ekspertyzy.
Po zaprezentowaniu dowodu na kolejne kłamstwo smoleńskie poseł Antoni Macierewicz wyzwał rząd Donalda Tuska na pojedynek, który miałby się odbyć w styczniu przyszłego roku. Potyczka rządowych i "niezależnych" ekspertów, której żąda szef parlamentarnego zespołu Prawa i Sprawiedliwości miałaby się odbyć na jednym z warszawskich uniwersytetów. Pewny zwycięstwa parlamentarzysta oświadczył, że bardzo liczy na to, że Tusk i jego eksperci nie stchórzą, a debata na argumenty odbędzie się w wyznaczonym przez niego terminie i miejscu. Szczerze wątpię by premier podniósł rękawicę rzuconą przez smoleńskich bajkopisarzy, których nigdy, nikt i nic nie przekona, że na świecie istnieją wypadki lotnicze inne niż te, które miały miejsce w skutek zamachów, a prezydent Lech Kaczyński i jego blisko stuosobowa delegacja padli ofiarami takiego właśnie wypadku. Znalezienie się w towarzystwie Macierewicza i jego "autorytetów" byłoby brakiem szacunku dla samego siebie jak i dla tragicznie zmarłych w katastrofie.
Antoni Macierewicz przedstawił kolejny dowód na zamach w Smoleńsku, o którym od samego początku miała wiedzieć polska prokuratura. Macierewicz i jego zespół geniuszy dorwali się do ekspertyzy, którą latem 2010 roku prowadząca śledztwo prokuratura wojskowa zamówiła w specjalizującej się w interpretacji zdjęć satelitarnych amerykańskiej firmie. Po analizie wykonanych przez satelitę fotografii miejsca katastrofy specjaliści z USA opatrzyli zdjęcia komentarzem "miejsca prawdopodobnych wybuchów", a komisja ministra Jerzego Millera dopisała do opisu "prawdopodobne strefy pożarów". Łebski poseł PiS chciał być bardzo sprytny i pominął w swoich rozważaniach fakt, że spadający Tupolew eksplodował po zderzeniu z ziemią tworząc w tym miejscu kilka ognisk pożarów i orzekł, że wykryte przez niego fałszerstwo stanowi wystarczającą przesłankę do skierowania zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa polegającemu na sfałszowaniu amerykańskiej ekspertyzy.
Po zaprezentowaniu dowodu na kolejne kłamstwo smoleńskie poseł Antoni Macierewicz wyzwał rząd Donalda Tuska na pojedynek, który miałby się odbyć w styczniu przyszłego roku. Potyczka rządowych i "niezależnych" ekspertów, której żąda szef parlamentarnego zespołu Prawa i Sprawiedliwości miałaby się odbyć na jednym z warszawskich uniwersytetów. Pewny zwycięstwa parlamentarzysta oświadczył, że bardzo liczy na to, że Tusk i jego eksperci nie stchórzą, a debata na argumenty odbędzie się w wyznaczonym przez niego terminie i miejscu. Szczerze wątpię by premier podniósł rękawicę rzuconą przez smoleńskich bajkopisarzy, których nigdy, nikt i nic nie przekona, że na świecie istnieją wypadki lotnicze inne niż te, które miały miejsce w skutek zamachów, a prezydent Lech Kaczyński i jego blisko stuosobowa delegacja padli ofiarami takiego właśnie wypadku. Znalezienie się w towarzystwie Macierewicza i jego "autorytetów" byłoby brakiem szacunku dla samego siebie jak i dla tragicznie zmarłych w katastrofie.
Po zaprezentowaniu dowodu na kolejne kłamstwo smoleńskie poseł Antoni Macierewicz wyzwał rząd Donalda Tuska na pojedynek, który miałby się odbyć w styczniu przyszłego roku. Potyczka rządowych i "niezależnych" ekspertów, której żąda szef parlamentarnego zespołu Prawa i Sprawiedliwości miałaby się odbyć na jednym z warszawskich uniwersytetów. Pewny zwycięstwa parlamentarzysta oświadczył, że bardzo liczy na to, że Tusk i jego eksperci nie stchórzą, a debata na argumenty odbędzie się w wyznaczonym przez niego terminie i miejscu. Szczerze wątpię by premier podniósł rękawicę rzuconą przez smoleńskich bajkopisarzy, których nigdy, nikt i nic nie przekona, że na świecie istnieją wypadki lotnicze inne niż te, które miały miejsce w skutek zamachów, a prezydent Lech Kaczyński i jego blisko stuosobowa delegacja padli ofiarami takiego właśnie wypadku. Znalezienie się w towarzystwie Macierewicza i jego "autorytetów" byłoby brakiem szacunku dla samego siebie jak i dla tragicznie zmarłych w katastrofie.
